środa, 1 maja 2013

Sen Mikołaja.

Biegnę. Nic nie widzę. Oślepia mnie ciemność. Nagle potykam się. Upadam,  wstaję, biegnę dalej. Moja orientacja w terenie straciła jakąkolwiek wartość przez nieprzeniknioną czerń. Znów się potykam. Tym razem nie ma szans na powstanie. Upadłem do jakiejś cieczy. W środku mam nadzieję, że to tylko woda. Pod wodą robi się jaśniej. Dopiero teraz rozpoznaję co to za ciecz. TO KREW. Spod powierzchni wielkiego czerwonego jeziora wyłaniają się jakieś przedmioty. Nie duże, trochę kuliste. Wyglądają trochę jak serca. Wziąłem jedno z nich do ręki. Pękło na dwie części a moją twarz spryskała jasnoczerwona, świeża krew. Otarłem twarz ręką i rzuciłem podobne do serca coś w stronę brzegu. Odbiło się i trafiło mnie w głowę. Wrzuciłem to do jeziorka i odpłynąłem kawałek. Dotknąłem drugiego przedmiotu. Także pękło obryzgując mnie krwią. Zacząłem się miotać. Coś złapało mnie za kostkę. Zaczęło robić się coraz ciemniej. Obudziłem się na podłodze zlany potem. Jest godzina piąta. Nie zasnę już pewnie.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Coś smutnego co nie ma nazwy a bardzo opisuje moje życie. :C

Ona była niebieskooką blondynką, on blondynem z niebiesko-zielonymi oczami. Niby normalni jednak mało lubiani. Trzymają się razem uwikłani w dziwną sytuację. Niby zapomnieli o wszystkim co się między nimi stało, jednak oboje nadal o tym myślą. "Jesteśmy przyjaciółmi". Oboje dużo przeszli w swoim krótkim życiu. Obrażanie stało się już normalne. Jednak takie zachowania nie są normalne. Niby powinni komuś powiedzieć, rodzicom, nauczycielom, ale co oni mieliby zrobić? Pogrozić palcem i powiedzieć, że nie wolno czy wstawić uwagę do dziennika? Przecież to by nic nie dało. Starali się chociaż nie pokazywać bólu psychicznego. Już nie byli tacy sami jak kiedyś.

***

Trzecia w nocy, Amelia nie może spać. Znowu o nim myśli, nie może przestać. Jak zwykle gdy nie śpi w nocy rozmyśla. Nie chce, ale myśli, robi jej się smutno, już płacze. W pozycji embrionalnej leży na łóżku a po policzkach ciekną cierpkie łzy. Wypełnia je nieznośne uczucie pustki i wszechogarniającej niemocy. 

W innej części miasta śpi jej marzenie. Zamieszkało w ciele chłopca. Nie płacze teraz ale za to nie spokojnie śpi. Śni mu się, że pływa w mętnej, różowawej wodzie. Nie czuje jednak mokrości. Ma na sobie wszystkie ubrania. Po chwili dryfowania wokół pojawiają się różne dziwne przedmioty. Przedmioty, które przypominają trochę ludzkie serca. Dwa z nich są rozdzielone na pół. 

"Znowu będę miała wory pod oczami" pomyślała zasypiając. Była cała zapuchnięta i czerwona, oczy zaczerwienione od ciągłego tarcia oraz zapchany nos. Spała krótko i niespokojnie.

Na drugi dzień spotkali się. Mikołaj przyszedł po nią i poszli razem do szkoły. Dziewczyna chciała namówić go na wagary. Nie miała ochoty patrzeć na idiotyczne twarze nauczycieli i dzieciaków z jej klasy. Wolałaby zostać z nim, w parku albo gdziekolwiek. Gdzieś gdzie mogliby pobyć sami. Bardzo tęskniła za czasem, gdy mogła się do niego bezkarnie przytulić. Gdyby mogła cofnęła by czas do momentu gdy wszystko było jeszcze okej. O ile można tak powiedzieć. W jej życiu nigdy nie było okej.

Chciał jej powiedzieć. Chciał zerwać z tamtą, by być z nią. Jednak bardzo martwił się o swoją dziewczynę. Ostatnio chciała sobie odebrać życie. Chciałby się nie przejmować. Jest za wrażliwy. Często płacze, w nocy nawiedzają go koszmary. Nigdy by siebie nie skrzywdził, nigdy nie chciał skrzywdzić żadnej z tych dziewczyn. Wydaje mu się, że kocha obie. Jednak to nie prawda. Tak na prawdę nie kocha żadnej. 

sobota, 16 lutego 2013

DoWeMaKaBa

Notatnik Weroniki:
Czekam już prawie godzinę. Nie ma go. Ta przeklęta kelnerka gapi się na mnie jakbym była jakimś seryjnym zabójcą. Jeśli ten idiota nie przyjdzie za dziesięć minut, wychodzę. Siedzę i spoglądam co chwilę na telefon. Nawet nie napisał, że nie przyjdzie. A w dupie go mam, wychodzę. Nie mam jednak ochoty iść do domu. Do Kaśki też nie pójdę bo przecież ona pojechała gdzieśtam ze swoimi rodzicami, którzy przypomnieli sobie, że mają dzieci.
- Uważaj jak cho... O, Wera. Cześć. Przepraszam za spóźnienie, musiałem...  - To on. Wpadł na mnie jakbym była niewidzialna a teraz się tłumaczy. Głupek, myśli, że jak się wytłumaczy to będzie okej. Zostawił mnie tam w tej kawiarni na godzinę samą chociaż miał przyjść i się ze mną spotkać. Głupi Bartek.
Głupi, głupi głupi! To mój chłopak, kocham go i w ogóle ale jest idiotą! Cały czas się spóźnia, ma jakieś tajemnice i musi załatwiać jakieś brudne sprawy... A jesteśmy dopiero w drugiej liceum...
W drugiej liceum to się życie zaczyna, a ten już w bagno się pakuje...
- I co ty sobie myślisz pajacu! Weź, komu znowu dragi sprzedawałeś? A może coś kradłeś? Głupi jesteś! - krzyknęłam na niego. Byliśmy na jednej z ruchliwszych ulic więc, celowo zrobiłam to głośniej niż powinnam. A co!
- Cicho bądź kobieto! - warknął i zaciągnął mnie w jedną z ciemnych uliczek.

poniedziałek, 31 grudnia 2012

DoWeMaKaBa2(Sylwestrowo)

Sylwestrowa wersja. Trochę za późno ogarnęłam się żeby dodać tamto więc najpierw dodam to a potem to co zaplanowałam. Lol. Mam nadzieję, że nadążacie.

- Ej, żyjesz? - zapytał jakiś starszy mężczyzna. Kaśka nie miała siły żeby odpowiedzieć. Mruknęła tylko coś i podniosła głowę. W drugiej części sali stała całkowicie trzeźwa przyjaciółka Kasi, Maja. Wypiła kieliszek szampana i jej to wystarczyło. Podeszła do przyjaciółki, odepchnęła kolesia, który najwyraźniej miał ochotę zedrzeć z niej tą błyszczącą kiecę i zaprowadziła ją do toalety.
- Ogarnij się Kaśka! Świecisz gaciami! - zaciągnęła jej sukienkę tak żeby nie było widać niczego co mogłoby przyciągać uwagę mężczyzn.
- Majka? Co mi jest? Łeb mnie napierdala jakbym była najebana... - mruknęła dziewczyna obudzona krzykami przyjaciółki i obmyła twarz w zlewie. Były w pubie. Przy umywalce obok jakaś para zaczynała grę wstępną. Każda kabina zajęta. "Czyżby każda para na tej imprezie chciała zrobić sobie wrześniowe dzieci?" pomyślała Maja gdy wychodziły. Spojrzała na zegarek w telefonie, trzecia zbliżała się nieubłaganie. Zamówiła taksówkę. A raczej poprosiła wujka by po nie przyjechał. Mieli umowę, że gdyby coś się działo w nocy ma po niego dzwonić. Gdy przyjechał, odwiózł obie dziewczyny pod domy nawet nie pytając o adres. Gdy Maja dojechała do domu nawet nie chciała wysiadać z samochodu. Jednak pamiętała o swoim młodszym bracie, który znając życie siedzi gdzieś sam, w kącie i płacze. Nie myliła się. Matka Mai była tak pijana, że zasnęła, ojciec jak zwykle poza domem. Nie miała zamiaru tu zostać. Ubrała Jaśka, wzięła trochę drobnych i wyszła. Nie do końca wiedziała co zrobi.
- Idziemy do babci? - zapytał mały.
- Tak słoneczko, idziemy. - szepnęła i weszła w małą uliczkę oświetloną co jakiś czas pomarańczową latarnią. Po chwili doszła do brudnożółtego wieżowca gdzie mieszkali dziadkowie. Zadzwoniła domofonem i weszła na górę.

piątek, 23 listopada 2012

DoWeMaKaBa

Było już za dziesięć ósma gdy Dominik wyjął telefon. Czekał pod blokiem Weroniki żeby iść do szkoły, zawiało więc odruchowo zapiął kurtkę.
-Wera smuciszu odezwij się... - skarcił przyjaciółkę gdy nie odbierała. Odpuścił po trzecim razie i wszedł do otwartej klatki schodowej. Wdrapał się na trzecie piętro i zaczął łomotać w drzwi. Po chwili zza drzwi wyjżał mały pyszczek młodszej siostry Weroniki, Eli w wielkim ręczniku na włosach, pewnie dopiero co je umyła skoro są mokre. (Don't you say)
- Wera się myje... Wejdź... - mruknęła i wpuściła go do mieszkania. Usiadł na krześle w przedpokoju i zdjął buty, potem po prostu wszedł do łazienki gdzie właśnie ubierała się Weronika.
- CO JEST KURWA?! SKĄD SIĘ TU WZIĄŁEŚ?! - krzyknęła zasłaniając ręcznikiem piersi i płaski brzuch. Miała na sobie przetarte dżinsy i różowe skarpetki.
- Nie odbierasz a jest już za... - spojżał na zegarek- dokładnie trzy minuty ósma, myślałem, że coś się stało... - mruknął odwracając się by dziewczyna mogła się ubrać. Jej rodziców nie było w domu a siostra była przyzwyczajona do ich dziwnych zwyczajów wchodzenia do łazienki gdy drugie się kąpie. Weronika ubrała się i zaczęła czesać włosy zasiadając na klapie sedesu.
- Tak więc błagam cię pośpiesz się smuciszu... Ty się dokończ a ja pójdę ci coś wyjeść z lodówki... stara znowu na diecie... - powiedział i wyszedł. Poszedł do kuchni gdzie Ela właśnie kończyła kanapkę z nutellą.
- Zostało coś dla mnie? - zapytał i otworzył lodówkę. Wziął sobie jogurt i zasiadł obok.
- Pozwolił ci ktoś? - zapytała dziewczynka marszcząc brwi. Dominik już miał wyparować coś w stylu " A żebyś wiedziała" ale nie chciał być nie miły dla dziecka. Przecież ma już 16 lat powinien wiedzieć, że do dzieci nie można być wrednym. Nie odezwał się więc wcale. Gdy pochłonął jogurt poszedł do pokoju Weroniki. Oczywiście spakował jej plecak bo sama tego nie zrobi. Wystawił go na korytarz gdy dziewczyna była gotowa. Wyglądała bardzo ładnie. Brązowe włosy spięte w kucyk z tyłu głowy spadał aż na ramię zasłaniając znaczek anarchii. Dominik aż się zapatrzył.
- Ej no dobra... możemy już iść. - powiedziała uśmiechając się i machając ręką zagapionemu chłopakowi przed oczami.
- Ee... Okej. - mruknął i wyszli. W szkole czekała na nich kartkówka z matematyki.
- Musiałeś mnie wyciągać z domu akurat na pierwszą lekcję? Wiedziałeś, że matma jest! - warknęła przez ramię gdy chłopak usadowił się na swoim miejscu za nią. Chodzili do jednej klasy. Mogliby się wydawać najnormalniejsi z tego społeczeństwa.