Notatnik Weroniki:
Czekam już prawie godzinę. Nie ma go. Ta przeklęta kelnerka gapi się na mnie jakbym była jakimś seryjnym zabójcą. Jeśli ten idiota nie przyjdzie za dziesięć minut, wychodzę. Siedzę i spoglądam co chwilę na telefon. Nawet nie napisał, że nie przyjdzie. A w dupie go mam, wychodzę. Nie mam jednak ochoty iść do domu. Do Kaśki też nie pójdę bo przecież ona pojechała gdzieśtam ze swoimi rodzicami, którzy przypomnieli sobie, że mają dzieci.
- Uważaj jak cho... O, Wera. Cześć. Przepraszam za spóźnienie, musiałem... - To on. Wpadł na mnie jakbym była niewidzialna a teraz się tłumaczy. Głupek, myśli, że jak się wytłumaczy to będzie okej. Zostawił mnie tam w tej kawiarni na godzinę samą chociaż miał przyjść i się ze mną spotkać. Głupi Bartek.
Głupi, głupi głupi! To mój chłopak, kocham go i w ogóle ale jest idiotą! Cały czas się spóźnia, ma jakieś tajemnice i musi załatwiać jakieś brudne sprawy... A jesteśmy dopiero w drugiej liceum...
W drugiej liceum to się życie zaczyna, a ten już w bagno się pakuje...
- I co ty sobie myślisz pajacu! Weź, komu znowu dragi sprzedawałeś? A może coś kradłeś? Głupi jesteś! - krzyknęłam na niego. Byliśmy na jednej z ruchliwszych ulic więc, celowo zrobiłam to głośniej niż powinnam. A co!
- Cicho bądź kobieto! - warknął i zaciągnął mnie w jedną z ciemnych uliczek.